19 listopada 1999 roku premierę miał wyjątkowy film, który okazał się dziełem nie tylko artystycznie wybitnym, ale również sprawczym. Nagłośnienie sprawy Artura Brylińskiego oraz Sławomira Sikory poruszyło rzesze widzów i wpłynęło na dalsze losy młodych warszawskich biznesmenów, którzy w obawie o własne życie, dopuścili się okrutnego morderstwa na prześladowcach. „Dług” w reżyserii Krzysztofa Krauzego, ze scenariuszem napisanym wspólnie z Jerzym Morawskim, opiera się na prawdziwych wydarzeniach z końca wieku.
Wobec makabrycznej zbrodni dokonanej w marcu 1994 nie sposób było przejść obojętnie. Prof. Tadeusz Lubelski w artykule poświęconym twórczości Krazuego pisał: „Podwójna zbrodnia, dokonana w podwarszawskim lesie w nocy z 8 na 9 marca 1994 roku, była kojarzona początkowo – przez swoje okrucieństwo – z porachunkami mafijnymi, i to z kręgu naszych wschodnich sąsiadów. Zwłoki dwóch mężczyzn, odnalezione na płyciźnie przy prawym brzegu Wisły pierwszego ranka po zbrodni przez mieszkankę wsi Ostrówek w pobliżu Góry Kalwarii, były zmasakrowane, miały odcięte głowy, w którejś z gazet napisano nawet, że zabójcy wcześniej grali tymi głowami w piłkę”.
Śledztwo wykazało sprawstwo dwóch młodych mężczyzn wywodzących się z porządnych, inteligenckich domów. Artur Bryliński (niedawny student matematyki i informatyki) oraz Sławomir Sikora (absolwent kierunku opieka społeczna w Studium Medycznym) nigdy nie byli związani ze środowiskiem przestępczym ani nie mieli konfliktów z prawem. Morderstwo stało się sposobem na pozbycie się dawnego znajomego Sikory, Grzegorza Gmitrzaka – człowieka z wyrokiem za wymuszenia oraz napad na policjanta. Zabity został także jego ochroniarz – Mariusz Kłos. Motyw był oczywisty – długotrwałe, uporczywe zastraszanie związane ze spłatą nieistniejącego „długu”.
Prof. Lubelski tak wyjaśnia okoliczności podjętej przez młodych biznesmenów decyzji: „Uczynili to z desperacji, doprowadzeni do ostateczności. Gmitrzak, który początkowo obiecał im pomoc w poręczeniu kredytu, okazał się draniem: przez półtora roku terroryzował ich, torturował, zastraszał, wymuszając wciąż nowe formy spłacenia nieistniejącego 'długu’. Pozbawieni pomocy prokuratury i policji, pozbyli się go sami, żeby się uratować, choć, planując swoją zemstę, nie przypuszczali, że będzie ona miała tak drastyczny przebieg. Długotrwały proces sądowy skończył się w listopadzie 1997 roku zaskakująco wysokimi wyrokami: obaj dostali po 25 lat więzienia”.
O genezie samego filmu w wywiadzie z Polską Agencją Prasową tak wypowiedział się scenarzysta, Jerzy Morawski: „Krzysztof miał nosa. Na mnie gazetowa notatka o znalezieniu odciętej głowy nie zrobiła większego wrażenia. A on stwierdził – to jest temat!”. W jego ocenie powstał film zasługujący na Oscara.
Barbara Hollender w eseju poświęconym twórczości Krauzego pisała: „Krzysztof stale starał się dowiedzieć, kim jest. Ale wiedział na pewno, kim nie jest. Bo nie był, nie chciał być reżyserem-rzemieślnikiem. Stawał za kamerą tylko wtedy, gdy miał coś do powiedzenia — zwykle o tych słabszych, którzy sami nie mieli siły krzyczeć. Powtarzał, że filmy robi się 'w obronie’. Ludzi, spraw, wartości”. Z podobnych pobudek powstał „Dług” – dzieło mające na celu zrozumienie motywacji i obronę zastraszonych ofiar, które stały się katami. „Byłem poruszony: jak dochodzi do sytuacji, że młodzi mężczyźni z inteligenckich domów, bez patologicznych obciążeń, o wysokim ilorazie inteligencji, nieoczekiwanie dla samych siebie decydują się zabić? Co doprowadza ich do tego, by zaprzepaścić te wartości, w duchu których zostali wychowani? Z drugiej strony – biegły w ich procesie powiedział, że na ich miejscu zapewne rzuciłby się pod pociąg” – skomentował swoje emocjonalne pobudki Krzysztof Krauze.
Reżyser i scenarzysta odwiedzili w więzieniu obu skazanych, przyszłych bohaterów filmu. Powstała dwunastogodzinna seria rozmów, która młodym mężczyznom dała okazję do swoistej „spowiedzi”, zaś dla autorów filmu okazała się poruszającym punktem wyjścia. Tak Krauze opowiadał o swoich rozterkach w kontekście realizowanego filmu: „Stanąłem wobec wątpliwości natury moralnej. Po pierwsze, byli to normalni chłopcy, z którymi niemal mógłbym się zaprzyjaźnić: mieszkali mniej więcej tam gdzie ja, chodziliśmy w te same miejsca, okazało się, że nawet mamy wspólnych znajomych. Sam przeżyłem kilka sytuacji lękowych i wiem, co to znaczy bać się. Doskonale ich rozumiałem, czułem, że sam mógłbym się znaleźć w podobnej sytuacji”. Dodał także: „Ale w swojej opowieści doszli do momentu zbrodni. Zrozumiałem wtedy, że w moim filmie to brutalne morderstwo musi pozostać, musi brzmieć mocnym dysonansem. Inaczej zbyt łatwo można by tych ludzi rozgrzeszyć, a film taki jak 'Dług’ nie może iść na kompromisy: widz powinien stanąć przed takim samym trudnym wyborem jak jego bohaterowie”.
Wyjątkowość „Długu” polega na tym, że historia śledzona na kinowym ekranie tak mocno przeniknęła się z rzeczywistymi wypadkami z trudnych lat 90tych. Wówczas państwo, świeżo po transformacji ustrojowej, nie było w stanie zapewnić jednostce stającej wobec gangsterskiej przemocy właściwego wsparcia.
Znamienny wydaje się fakt, że film Krauzego, choć nagrodzony w 1999 r. w Gdyni Złotymi Lwami, nie został zgłoszony do Oscara. Zamiast tego wysłano „Pana Tadeusza” Andrzeja Wajdy. „Thriller przegrał z trzynastozgłoskowcem” – żartobliwie skomentował tę decyzję Morawski. Sfilmowana epopeja nie zrobiła wrażenia za granicą, w przeciwieństwie do „Długu”, o który kilkukrotnie pytali amerykańscy producenci z Hollywood. „Ostatni raz zdarzyło się to jakieś pół roku temu” – podkreślił Morawski.
Zdaniem scenarzysty film wywołuje tak silne emocje, ponieważ u widza pojawia się efekt „dopełnienia scenariusza”. Dzieło umożliwia utożsamienie się z bohaterami doświadczającymi lęku i przemocy – wszak takie przeżycia, także w niebezpiecznym ekstremum, niestety są dla zdecydowanej większości osób nieobce. Morawski objaśnił również przenośne znaczenie niepozornej postaci Gerarda, który wygląda jak sąsiad z windy: „to metafora nieznanego i niepojętego, uderzającego znienacka, złego przypadku, który może czyhać na każdego”. W tym miejscu warto docenić kunszt aktorski Andrzeja Chyry, dostrzeżony także przez Morawskiego oraz krytyka Błażeja Hrapkowicza, który tak podsumował znaczenie bohatera: „On jest tam demonem, ale demonem z miłą twarzą. Na tym polega strach, który budzi ten bohater. Potrafi być miły, uprzejmy, żeby za sekundę przyłożyć nóż do gardła”.
„Dług” wywołał lawinę komentarzy – jednym z ciekawszych tekstów powstałych w reakcji na dzieło Krauzego jest artykuł „Prawdopodobnie zrobiłbym to samo” (2004) filmoznawczyni Małgorzaty Kozubek. Autorka przeprowadziła ankietę wśród dwustu osób dotyczącą wpływu filmu na ich poglądy. Prawie połowa badanych przyznała, że „Dług” przyczynił się do zmiany ich przekonań.
Pojawiła się również petycja o ułaskawienie Sławomira Sikory, podpisana przez blisko 38 tys. osób. Prezydent Aleksander Kwaśniewski skorzystał z prawa łaski wobec Sikory w grudniu 2005 roku. Artur Bryliński został ułaskawiony pięć lat później, za prezydentury Bronisława Komorowskiego. Reżyser „Długu” zobaczył w związku z tym bardzo konkretne skutki społecznego działania swojego filmu – zmarł kilka lat później – 24 grudnia 2014 roku.