19 października obchodziliśmy okrągłą rocznicę śmierci człowieka, który stał się jednym z najbardziej sugestywnych symboli polskiej „Solidarności”, księdza Jerzego Popiełuszki. Kapłan został zamordowany przez funkcjonariuszy IV departamentu MSW: Grzegorza Piotrowskiego, Waldemara Chmielewskiego oraz Leszka Pękalę. Dotychczas nie ustalono, czy za tą decyzją stali wyżej usytuowani mocodawcy. Mimo świadectwa kierowcy, Waldemara Chrostowskiego, który zdołał uciec przed oprawcami księdza z pędzącego samochodu, makabryczne wydarzenia z tego jesiennego dnia pozostają owiane tajemnicą.
Przykłady mordów na tle politycznym, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, to w zasadzie znak czasów PRLu. Wystarczy przypomnieć dyskutowane w ostatnich latach tragiczne losy Grzegorza Przemyka czy Stanisława Pyjasa – obie przypomniane dzięki wybitnym reportażom Cezarego Łazarewicza (Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka oraz Na szewskiej: sprawa Stanisława Pyjasa). Opowieść o charyzmatycznym księdzu, ze względu na silną w polskim dyskursie narrację dotyczącą walki Kościoła z komuną, jest jednak na rodzimym gruncie najbardziej znanym i wyrazistym symbolem bestialstwa komunistycznych służb specjalnych i odważnej walki z systemem totalitarnej władzy.
Ksiądz Jerzy (Alfons Popiełuszko) urodził się 14 września 1947 r. we wsi Okopy koło Suchowoli na Białostocczyźnie, w ubogiej katolickiej rodzinie. Nietypowe imię odziedziczył po bracie matki, który został zamordowany przez wojska sowieckie. Jak wielokrotnie podkreślał, to m.in. dzięki religijnemu wychowaniu, które otrzymał od rodziców, zdecydował się zostać księdzem. Z domu rodzinnego wyniósł nawyk codziennej modlitwy, częstego udziału we Mszy Świętej (został ministrantem) oraz pogłębionej refleksji nad własnym postępowaniem. Nic dziwnego, że prowadziły go przez życie słowa z Listu Świętego Pawła do Rzymian: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21).
W 1965 r., po uzyskaniu świadectwa dojrzałości, wstąpił do Metropolitalnego Seminarium Duchownego pw. św. Jana Chrzciciela w Warszawie. W latach 1966-1968 odbywał zasadniczą służbę wojskową – był wówczas prześladowany i dręczony, podobnie jak inni klerycy wcielani do wojska w okresie ataku reżimu komunistycznego na Kościół związanego z obchodami milenium chrztu. W wyniku tych przeżyć mocno podupadł na zdrowiu.
W 1971 r. urzędowo zmienił imię na Jerzy. 28 maja 1972 r. w katedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie przyjął święcenia kapłańskie z rąk ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego, prymasa Polski i został skierowany jako wikariusz na swą pierwszą placówkę duszpasterską w Ząbkach pod Warszawą. Współpracował m.in. z ks. Tadeuszem Karolakiem, który tak mówił o ideałach młodego kapłana: „Jego wizja Kościoła nie ograniczała się do eschatologii. Widział Kościół bardzo konkretnie, w wymiarze ludzkich potrzeb”. Ks. Popiełuszko pracował także w kościele akademickim św. Anny (1975-1978), gdzie opiekował się studentami kierunków medycznych.
Po powstaniu „Solidarności” kapłan stał się jej duchowym przywódcą – warszawscy hutnicy mianowali go swoim kapelanem. Przyjechał tam, gdy strajkujący hutnicy zwrócili się do archidiecezji o przydzielenie księdza, który mógłby odprawiać niedzielną Mszę Świętą i wyspowiadać robotników. Zajmował się duchowym wspieraniem i prowadzeniem ludzi pracy, a także przedstawicieli służby zdrowia.
W tym czasie nawiązywał liczne kontakty z opozycjonistami. Jak wspominają świadkowie, jego mieszkanie stało się miejscem spotkań osób z różnych środowisk – oprócz robotników pojawiali się u niego również artyści i przedstawiciele inteligencji. Popiełuszko sporo podróżował – kilkanaście razy w miesiącu odwiedzał związkowców w hucie, jeździł z nimi m.in. do Gdańska, gdzie spotykali się z Lechem Wałęsą. Towarzyszył poznanym w ten sposób ludziom też w prywatnych uroczystościach: udzielał ślubów, chrzcił i odprawiał pogrzeby. W kościele św. Stanisława Kostki ks. Popiełuszko organizował kierowane do robotników wykłady dotyczące m.in. katolickiej nauki społecznej.
13 grudnia 1981 r. władze wprowadziły stan wojenny. Wówczas kapłan był systematycznie nękany i inwigilowany przez SB i MO. Wykazał niezwykłą siłę charakteru i odwagę – pomimo uporczywego nękania i zastraszania organizował pomoc materialną dla osób internowanych i ich rodzin. W podziemiach kościoła św. Stanisława Kostki gromadzona była m.in. żywność i leki. Uczestniczył także w procesach aresztowanych za przeciwstawianie się prawu stanu wojennego, wspierał więźniów politycznych. Nagrał kilka rozpraw, wnosząc na salę sądową magnetofon schowany pod sutanną. Przyczynił się w ten sposób do uzyskania materiału, który był emitowany na falach Wolnej Europy.
Zasłynął z prowadzenia w kościele św. Stanisława Kostki tzw. mszy w intencji ojczyzny i tych, którzy za nią cierpią. Idea padła na podatny grunt – dlatego cieszyła się ogromną popularnością. Na nabożeństwa przybywały delegacje „Solidarności” z całego kraju, uczestniczyli w nich intelektualiści, aktorzy oraz młodzież. W pierwszych miesiącach stanu wojennego szczególną intencją mszy byli internowani przez reżim. W homiliach opowiadał o dorobku i programie odnowy moralnej postulowanej przez „Solidarność”. W kwietniu 1982 r. mówił, że „Solidarność” „pozwoliła dojrzeć zło i jego mechanizmy działania, a młodemu pokoleniu ukazała wiele przemilczanych prawd historycznych naszej Ojczyzny”.
Działalność kapłana stała się solą w oku komunistycznej władzy. Jego msze przeciwnicy nazywali „mitingami antykomunistycznymi”. Robiono wszystko, by doprowadzić do psychicznego złamania ks. Popiełuszki – próbowano zdyskredytować i ośmieszyć jego postać w medialnym przekazie propagandowym, założono mu podsłuch, podrzucono kompromitujące materiały, pojawiła się także próba doprowadzenia do wypadku samochodowego. Wywierano także naciski na przełożonych – wymagano odesłania kapłana na studia do Rzymu.
30 sierpnia 1983 r. ksiądz Popiełuszko został zatrzymany przez milicję w drodze do Gdyni, gdzie miał wygłosić kazanie. Przewieziono go do komendy MO w Łomiankach, gdzie był przez kilka godzin przetrzymywany. Prokuratura wszczęła przeciwko niemu śledztwo w sprawie „nadużywania wolności sumienia i wyznania na szkodę PRL”.
W grudniu 1983 r. ks. Popiełuszko został aresztowany, wszczęto przeciwko niemu śledztwo. Prokuratura Wojewódzka w Warszawie zarzuciła mu „nadużywanie w okresie od 1982 r. wolności sumienia i wyznania na szkodę PRL przy sprawowaniu obrzędów religijnych”. W lipcu 1984 r., po interwencji sekretarza generalnego Episkopatu Polski abp. Bronisława Dąbrowskiego, postępowanie zostało umorzone i ks. Popiełuszko został zwolniony.
Gdy zawiodły próby nacisków, zdecydowano się na bardziej radykalne działania. 13 października 1984 r. miała miejsce pierwsza próba zamordowania ks. Popiełuszki, który wracał samochodem z gdańskiego kościoła św. Brygidy do Warszawy. Tragiczne wydarzenia rozegrały się natomiast 19 października 1984 r. Oprawcy wyjechali do Bydgoszczy służbowym fiatem 125p. Na trasie Toruń – Bydgoszcz zatrzymali samochód Volkswagen Golf, którym jechali ks. Popiełuszko oraz jego kierowca Waldemar Chrostowski. Funkcjonariusze założyli kierowcy na ręce kajdanki i knebel na usta. Księdza, który nie chciał wejść do samochodu, oprawcy pobili do nieprzytomności i zamknęli w bagażniku. Szoferowi udało się uciec w czasie jazdy.
Kiedy porywacze zatrzymali się w Toruniu i otworzyli bagażnik, ksiądz zaczął uciekać. Po kilku uderzeniach pałką stracił jednak ponownie przytomność i znów został zamknięty w bagażniku. Napastnicy obawiali się blokady dróg, dlatego zdecydowali się szybko zabić ks. Popiełuszkę. Przywiązali do jego nóg worek kamieni, usta zakleili plastrem, a następnie wrzucili go do Zalewu Wiślanego w pobliżu Włocławka.
30 października 1984 r. w „Dzienniku telewizyjnym” poinformowano o wyłowieniu z Wisły pod Włocławkiem ciała ks. Popiełuszki. Zwłoki były tak zmasakrowane, że rodzina identyfikowała je tylko na podstawie znaków szczególnych. Pogrzeb męczennika stał się ogromną manifestacją wolności i sprzeciwu wobec bestialskich metod stosowanych przez władzę. Wzięło w nim udział ok. 800 tys. wiernych oraz blisko tysiąc księży. Popiełuszko spoczął tam, gdzie pracował, głosił i pomagał ludziom – w kościele na Żoliborzu. Jego grób stał się celem pielgrzymek – dotychczas odwiedziło go przeszło 23 mln osób. 6 czerwca 2010 roku odbyła się uroczysta msza beatyfikacyjna ks. Popiełuszki – papież Benedykt XVI podpisał dekret o jego męczeństwie.
Prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, abp Angelo Amato, w homilii wygłoszonej na Mszy beatyfikacyjnej powiedział: „Za pomocą jedynie duchowych środków, takich jak prawda, sprawiedliwość oraz miłość, domagał się wolności sumienia obywatela i kapłana. Lecz zgubna ideologia nie znosiła światła prawdy i sprawiedliwości. Dlatego ten bezbronny kapłan był śledzony, prześladowany, aresztowany, torturowany, a ostatecznie został brutalnie związany i, choć jeszcze żył, wrzucony do wody. Jego oprawcy, którzy nie mieli najmniejszego szacunku dla życia, z pogardą odnosili się nawet do śmierci”.
W procesie morderców księdza Popiełuszki (tzw. procesie toruńskim) Grzegorz Piotrowski został skazany na 25 lat więzienia, jego przełożony, wiceszef IV departamentu MSW Adam Pietruszka – także na 25 lat; Leszek Pękala – na 15 lat i Waldemar Chmielewski – na 14 lat. Wszyscy wyszli z więzienia przed upływem całej kary.
Biskupi polscy z okazji 40 rocznicy śmierci ks. Popiełuszki napisali: „Podczas procesu beatyfikacyjnego pytano świadków o to, czy ksiądz Popiełuszko miał jakieś nadzwyczajne duchowe moce czy charyzmaty. Wszyscy odpowiedzieli przecząco. Był zwyczajnym człowiekiem, takim jak my wszyscy.” Być może dlatego jego postać stała się tak wyrazistym i czytelnym symbolem odwagi, oporu i wewnętrznej wolności. Za życia dał się poznać jako wytrwały przyjaciel i pomocnik ludzi, bezkompromisowo walczący o sprawy ojczyzny – tak zapisał się również w pamięci Polaków.