Waldemar Żurek odniósł się do swoich słów o sprowadzeniu Zbigniewa Ziobro z Węgier „w bagażniku”. Zapewnił, że nie miał zamiaru sugerować nielegalnych działań. „To nie musi być bagażnik, chodzi o to, żeby kogoś zawinąć z ulicy i się nie przejmować przepisami prawa” – stwierdził minister sprawiedliwości.
Żurek o sprowadzeniu Ziobry z Węgier
Minister sprawiedliwości przekonywał na antenie Polsat News, że jego słowa były wyłącznie figurą retoryczną, choć jednocześnie przyznał, że faktycznie pojawiały się pomysły sprowadzenia Zbigniewa Ziobry „różnymi metodami”. Jak zaznaczył, on sam miał od początku sprzeciwiać się takim sugestiom.
Żurek zapewnił, że jego emocje wobec Ziobry nie są negatywne
Na pewno wobec Zbigniewa Ziobry mam współczucie, jako osoby, która przeszła ciężką chorobę i ta empatia nadal we mnie jest. Współczuję po ludzku byłemu ministrowi, ale muszę robić swoje i muszę pokazać obywatelom, że nie można się zasłaniać instrumentalnie chorobą
– mówił
Podkreślił, że opinia publiczna otrzymuje sprzeczne komunikaty o stanie zdrowia posła PiS.
Widzimy ministra w samolocie, ogniste przemówienia, a następnego dnia słyszymy jego kolegów: „minister jest chory”. W ten sposób wielu obywateli mogłoby unikać sprawiedliwości
– ocenił Żurek
Żurek o sprowadzeniu Ziobry z Węgier: To nie musi być bagażnik
Waldemar Żurek zapewnił, że nie miał zamiaru sugerować nielegalnych działań.
To nie musi być bagażnik, chodzi o to, żeby kogoś zawinąć z ulicy i się nie przejmować przepisami prawa. Chcę dotrzeć do obywatela, który wie, co to znaczy
– powiedział minister sprawiedliwości
Żurek tłumaczy swoje słowa o sprowadzeniu Ziobry z Węgier
Dodał przy tym, że choć pojawiały się głosy, iż Ziobrę „da się z Budapesztu przywieźć”, to on sam stanowczo mówi: „nie”. Minister odniósł się również do wątpliwości wokół jego słów.
Mam świadomość, że część profesorów prawa mówi: „nie mów tak, ministrowi tak nie przystoi”. Ale są figury retoryczne, których używa się w języku potocznym
– tłumaczył
źródło: dorzeczy

