Krzysztof Wielkicki, fot. PAP/Zbigniew Meissner

Himalaista Krzysztof Wielicki kończy 75 lat: napisałem kawałek historii, ale nie sam

Krzysztof Wielicki, który jest piątym alpinistą w historii oraz zdobył Koronę Himalajów i Karakorum, skończył w niedzielę 75 lat. „Jestem w pewnym sensie spełniony dlatego, że napisałem kawałek historii, ale nie sam” – podkreślił.

Wielicki pochodzi z niewielkiej miejscowości Szklarka Przygodzicka w gminie Ostrzeszów. Swoją przygodę z ośmiotysięcznikami rozpoczął od pierwszego zimowego zdobycia najwyższego szczytu świata, Mount Everestu (8848 m). Stanął na jego szczycie wraz z Leszkiem Cichym 17 lutego 1980 roku, podczas wyprawy prowadzonej przez pioniera zimowego wspinania Andrzeja Zawadę. Swoją podróż w ramach Korony ośmiotysięczników zakończył 16 lat później, zdobywając samotnie Nanga Parbat (8126 m) 1 września 1996 roku. 

„Jestem w pewnym sensie spełniony dlatego, że napisałem kawałek historii, ale nie sam. Z moim pokoleniem wspinaczy zapisaliśmy się jako Polacy w światowym himalaizmie. W sensie osobistym człowiek nigdy nie jest do końca spełniony… zostało parę nierozwiązanych sytuacji jak południowa Lhotse, zachodnia ściana K2 czy zachodnia Makalu. Czy to mnie boli? Nie za bardzo, bo przecież trochę się udało. Zupełnie spełniony być nie mogę, bo jest tyle szczytów, tyle możliwości, że nie da się wszystkiego zrobić, ale patrząc na to czym dysponowaliśmy jako Polacy w PRL-u, to śmiało mogę powiedzieć, że jestem spełniony nie tylko górsko, ale życiowo” – powiedział jubilat.

Samodzielnie zdobył pięć ośmiotysięczników, w tym trzy zimowe z sukcesem: Everest, Kanczendzongę (8586 m, 1986 r.) wspólnie z Jerzym Kukuczką oraz Lhotse (8516 m, samotnie w sylwestra 1988). To właśnie zimowe wyprawy zakończone sukcesem uważa za najważniejsze w kontekście sportowym. Polacy zdobyli jako pierwsi zimą 10 z 14 szczytów osiągających co najmniej 8000 m.

„Z tych zimowych akcji jestem najbardziej zadowolony, bo zapisaliśmy się 'polską zimą’ w historii wspinania w Himalajach. Gdybym miał wybrać jeden z nich, to Lhotse na sylwestra. Zrobiłem to solo i kosztowało mnie naprawdę dużo sił, bo byłem po wypadku, wspinałem się w gorsecie…” – zaznaczył.

Realizował wyprawy głównie nowymi szlakami lub w stylu alpejskim, czyli bez tworzenia obozów pośrednich. Na Broad Peak zdobył szczyt solo w ciągu jednego dnia, co stanowi pierwsze na świecie wejście z bazy na ośmiotysięcznik w tak krótkim czasie. Samodzielnie wspiął się również na Dhaulagiri w 16 godzin oraz na Sziszapangmę, gdzie wytyczył nowe trasy. Podczas wspinaczki na Gaszerbrum II również nikt mu nie towarzyszył.

Najbardziej spośród wypraw na ośmiotysięczniki ceni ostatni etap w swojej Koronie Himalajów i Karakorum, czyli samotną wspinaczkę na Nanga Parbat, znaną jako „Naga Góra”. Mimo że jest jednym z niższych ośmiotysięczników, to wiele osób straciło tam życie.

„Wspinałem się całkowicie samotnie, bo nie było nikogo nie tylko na ścianie, ale i w bazie, a niżej byli tylko lokalni pasterze. To była taka rzecz… której nie powinienem robić, absolutnie. Podczas różnych spotkań górskich opowiadam o tym jako o przykładzie nieprofesjonalnego podejścia do wspinania w górach wysokich. Nie znałem góry, nigdy tam wcześniej nie byłem. Miałem tylko zdjęcie ściany, nic więcej. Liczyłem, że spotkam jeszcze jakąś wyprawę… Byłem w sytuacji, gdy musiałem natychmiast podjąć decyzję. Gdybym zaczął myśleć, to oczywiście podjąłbym decyzję logiczną – rezygnuję. Poszedłem jednak, a jak wchodzę w ścianę 'od razu’, to nie zawracam” – wspomina Wielicki.

Świadkami samotnego zdobywania Nanga Parbat byli pakistańscy pasterze, którzy z daleka podziwiali jego osiągnięcie z pobliskich łąk.

„Na szczycie nigdy nie ma radości, trzeba uciekać do bazy. Potem jak zszedłem, to miejscowi bardzo ładnie mnie przyjęli, mówili, że mogą zaświadczyć, iż byłem na górze, bo obserwowali moją wspinaczkę. Byłem dla nich 'gościem’. Sukces jest odwrotnie proporcjonalny do odległości od góry. Smakuje jak jestem w domu. Na szczycie myślę, jak z niego spi…ć najszybciej i się nie zdekoncentrować. Trzeba mieć 'luck’ w górach, ja go miałem. Każdy popełnia błędy, Wanda, Jurek,  ja… Niektórzy mieli mniej szczęścia, ja miałem więcej” – podkreślił.

Krzysztof Wielicki został wyróżniony w 2018 r. Nagrodą Księżnej Asturii w dziedzinie sportu. W 2019 r. zdobył Złoty Czekan za całokształt we wspinaczce górskiej. Mimo tak wielkich osiągnięć, zawsze skromnie odnosił się do wszelkich nagród i wyróżnień, które otrzymał.

„Na wszystkie nagrody patrzę patriotycznie – to wyróżnienia dla naszego narodu. Można powiedzieć, że Polacy nie gęsi i też coś potrafią… Moje pokolenie zostało wychowane w duchu patriotycznym, bo tamte wyprawy nacechowane były dużą dozą dumy z ojczyzny. Robiliśmy to jako polskie środowisko” – powiedział przed laty w wywiadzie.

Himalaista nie obchodzi rocznic zdobycia ośmiotysięczników.

„Nie wracam do dat i rocznic, choć niektórzy znajomi przypominają mi i bywają sytuacje, szczególnie w gronie górskich kolegów, że wspominamy. Patrzę bardziej w przyszłość, nie w przeszłość. Jeżdżę nadal w góry wysokie, na sześciotysięczne szczyty i mam marzenia, następne plany. Jest wiele niezdobytych wierzchołków powyżej 6000 m. Lubię jeździć tam, gdzie są nierozwiązane problemy. Poza tym na te sześciotysięczniki na pograniczu Indii i Pakistanu, jeżdżę od lat z przyjaciółmi, robimy co chcemy, a w promieniu 50 km nie ma ludzi. Czujemy się więc trochę jak eksploratorzy – trzeba szukać samemu map, dróg, zdjęć, lawirować po lodowcach. Góry to moja pasja, z nią się umiera, nie da się z niej wycofać, zrezygnować” – zaznaczył.

Wielicki, nie świętuje także swoich urodzin i jubileuszy. Tak skomentował swój wiek: „Chyba rodzice coś 'skopali’ z moją datą urodzin, może się pomylili. To jest niemożliwe, żebym miał tyle lat. Na pewno nie czuję się na ’75’, lepiej to odwrócić na ’57′”.

Korona Himalajów i Karakorum Krzysztofa Wielickiego:

  • Mount Everest (8848 m n.p.m.) 1980 – I zimowe wejście na ośmiotysięcznik
  • Broad Peak (8048 m) 1984 – I wejście na ośmiotysięcznik i powrót do bazy w jedną dobę (21,5 h), wejście solo
  • Manaslu (8163 m) 1984 – nową drogą oraz 1992 – drogą klasyczną
  • Kanczendzonga (8586 m) 1986 – I zimowe wejście
  • Makalu (8463 m) 1986 – nowym wariantem, w stylu alpejskim
  • Lhotse (8511 m) 1988 – pierwsze zimowe wejście, solo, w gorsecie ortopedycznym
  • Dhaulagiri (8156 m) 1990 – nowym wariantem, wejście solo[16]
  • Annapurna (8091 m) 1991 – drogą Boningtona
  • Czo Oju (8201 m) 1993 – polską drogą
  • Sziszapangma (8021 m) 1993 – nową drogą, wejście solo
  • Gaszerbrum II (8035 m) 1995 – drogą klasyczną, wejście solo – oraz 2006 – drogą klasyczną
  • Gaszerbrum I (8068 m) 1995 – drogą japońską, w stylu alpejskim
  • K2 (8611 m) 1996 – drogą japońską
  • Nanga Parbat (8125 m) 1996 – drogą Kinshofera, wejście solo

 

Źródło: PAP, PolskieRadio24, Goryonline