Ministra klimatu i środowiska (KiŚ), Paulina Hennig – Kloska, w ostatnim wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” stwierdziła, że stabilizująca się już sytuacja rynku energetycznego prowadzi do stopniowego hamowania mrożenie cen, które było stosowane w momencie kryzysu.
Padło pytanie do ministry, dotyczące uzasadnienia słuszności mrożenia cen energii, jeśli „milioner z apartamentowca Złota 44 płaci tyle samo za prąd co uboga rodzina mieszkająca na prowincji”. Na co Hennig – Kloska odpowiedziała, że powyższe działanie było stosowane tylko w ramach sytuacji kryzysu energetycznego, a dzisiejsza stabilizacja skłania to zaprzestania interwencji cenowej.
„W tym procesie trzeba uwzględnić różne sytuacje życiowe obywateli i obywatelek, żeby dostrzec to, czy będą oni
w stanie opłacić rachunki. Dlatego też w odróżnieniu od poprzedników różnicujemy zasady wsparcia dla odbiorców energii elektrycznej i wprowadziliśmy bon energetyczny, wsparcie z progiem dochodowym, z którego skorzystało ponad 2,4 mln gospodarstw domowych” – stwierdziła szefowa resortu klimatu.
Co więcej ministra środowiska i klimatu podkreśliła „oczywiście powinniśmy robić wszystko, co możliwe, żeby aktywizować odbiorców na rynku, w tym także w zakresie wyboru sprzedawcy”. „Pamiętajmy jednak, że część odbiorców z różnych powodów społecznych czy socjalnych nie będzie odbiorcami aktywnymi i właśnie dla nich przeznaczona jest taryfa zatwierdzana przez prezesa URE (urząd regulacji energetyki)”
Odwołując się do słów szefowej resortu KiŚ: „pieniądze na ten cel zostały częściowo zabezpieczone w budżecie,
czyli w pewnym zakresie tak” wiadome jest, że interwencja cenowa będzie również utrzymana w 2025 r., ale stopień zamrażania cen i zawansowania pomocy, zależy głównie od stanu światowego rynku energetycznego.
Według statystyk, wsparcia najbardziej potrzebują gospodarstwa jednoosobowe, mniej zamożnych obywateli,
na których spoczywają wszystkie, niepodzielone koszty mieszkania. Hennig – Kloska dodała również, że ” jeśli chodzi
o kryterium pomocy, to w przypadku maksymalnej ceny energii problem polega na tym, że koszt systemu różnicowania i sprawdzania dochodów kilkunastu milionów gospodarstw domowych przewyższyłyby oszczędności wynikające z tego wyodrębnienia”.