„Nie stać nas dzisiaj na kolejne kłótnie i spory” – tak Władysław Kosiniak-Kamysz prezes PSL argumentował swoje dość nieoczekiwane wezwanie do wystawienia jednego wspólnego kandydata na prezydenta w ramach Koalicji 15 Października.
To pierwsze w ramach rządzącej centro- lewicowej koalicji wezwanie do konsolidacji pozostanie jednak najprawdopodobniej osamotnione. Żadne z tworzących koalicję rządzącą ugrupowań nie zrezygnuje z wystawienia własnego kandydata do pierwszej tury wyborów. Zresztą sam premier Donald Tusk, jedyny mogący wymóc na koalicjantach zgodę na wspólnego kandydata, ma zgoła inną wizję nadchodzących wyborów. Swoim zwyczajem odpowiedział on prezesowi PSL na portalu X:
„Wspólna strategia Koalicji 15X na wybory prezydenckie musi być zbudowana na trzech fundamentach: partie wystawiają najlepszych kandydatów, nie atakujemy swoich w I turze, wszyscy popieramy (jednoznacznie!) tego, kto przejdzie do II tury. Wygrać utrzymując jedność – to nasz cel.”
Jak uczy historia wybory prezydenckie mają olbrzymią moc kreacji przyszłych liderów opinii publicznej (Paweł Kukiz 2015, Szymon Hołownia, Rafał Trzaskowski 2020). Ponadto głównym ogniwem spajającym Lewicę, KO, PSL czy Polskę 2050 w zeszłorocznych wyborach był cel odsunięcia PiSu od władzy, dla jego osiągnięcia partie składowe obecnej koalicji gotowe były na czas kampanii wyborczej zarzucić lub przynajmniej znacznie załagodzić wewnętrzne spory. Kampania wyborcza jest jednak czymś zupełnie innym niż współrządzenie krajem. Po roku od wyborów parlamentarnych Koalicja 15 Października trzeszczy pod naporem skrajnych interesów w właściwie każdej dziedzinie. Nie są to jedynie spory światopoglądowe między PSL-em a Lewicą, lecz również dotyczące polityki gospodarczej, gdzie ścierają się liberałowie skupieni choćby wokół Ryszarda Petru i socjaliści z lewicy, czy czysto retoryczne- spolegliwy Władysław Kosiniak-Kamysz i budząca kontrowersje sposobem ekspresji Klaudia Jachira.
Wystąpienie Władysława Kosiniaka-Kamysza jest też o tyle zaskakujące, że żadna z koalicyjnych partii (w tym sam PSL) nie ma interesu w wystawieniu wspólnego kandydata. Po „skręcie w lewo” Koalicji Obywatelskiej Lewica musi walczyć o przetrwanie. Większość wyborców umiarkowanie lewicowych lub głosujących dotychczas na lewicę libertynów obyczajowych została już zagospodarowana przez Platformę. Wyborcy skrajnie lewicowi mają żal do liderów Lewicy o brak skuteczności w walce o realizację wyborczych postulatów w rządzie. Z punktu widzenia Lewicy ważne jest więc wystawienie silnego kandydata/ kandydatki mobilizującego i konsolidującego elektorat. Trzecia Droga ( PSL i Polska 2050) również ma problem z realizacją postulatów wyborczych. Ponadto rozczarowujący wynik w wyborach europejskich powoduje, że nadchodzące wybory prezydenckie są być może ostatnią szansą mariażu Ludowców i Polski 2050 na pokazanie ludziom, którzy powierzyli im swoje głosy 15 października, że po roku nie stali się jedynie mającym jedynie „centrować” koalicję prawym skrzydłem PO. Zaś sama Koalicja Obywatelska liczy na słabe wyniki koalicjantów w pierwszej turze, co dla drugiej tury nie będzie miało większego znaczenie (PO i tak najpewniej zgarnie znaczną większość elektoratu lewicowego i część centrum przynależną Trzeciej Drodze), a sprawi, że część wyborców może na stałe przejść do PO, zawsze lepiej trzymać z przynoszącym wyborcze zwycięstwa.
Słowa Kosiniaka- Kamysza wypowiedziane głośno w mównicy podczas Rady Naczelnej PSL w Tarnowie niewiele też znaczą wobec krążących od dawna kuluarowych plotek. Mówi się wszak, że kandydatką Nowej Lewicy będzie marszałkini Magdalena Biejat, KO waha się między Radosławem Sikorskim a Rafałem Trzaskowskim, o swoich ambicjach prezydenckich mówi też od dawna Szymon Hołownia, a na sejmowych korytarzach słychać też o kandydaturze posłanki partii Razem Pauliny Matysiak. Wypowiedź prezesa PSL jest więc jedynie próbą zakłamywania rzeczywistości…