Żyjemy w czasach pomieszania pojęć, w informacyjnej wieży Babel. Dlatego sięgnijmy do definicji. Czym jest liberalizm?
Liberalizm, jak podaje słownik PWN, jest to „kierunek polityczny opowiadający się za zagwarantowaniem wolności jednostki, mniejszości narodowych, wyznaniowych itp.” Czym zatem jest wolność? To „możliwość podejmowania decyzji zgodnie z własną wolą”.
Oczywiście w liberalizmie wolność nie może być absolutna, gdyż niemożliwe byłoby funkcjonowanie takiego społeczeństwa – tylko jedna osoba mogłaby tak funkcjonować: władca absolutny, a cała reszta byłaby jego poddanymi. Dlatego obowiązuje zasada sformułowana przez Alexisa de Tocqueville’a: „Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka”.
Liberalizm jest prądem pojemnym i obejmuje ludzi o naprawdę różnych poglądach, jeśli tylko nienaruszalną podstawą ich światopoglądu jest dążenie do wolności. Można być liberałem-patriotą (co polecam), można być liberałem-kosmopolitą (czego zdecydowanie nie polecam, ale nie odbieram z tego powodu nikomu prawa do nazywania się „liberałem”). Liberałowie mogą się różnić w kwestii tego, jakie szczegółowe urządzenia społeczne będą zwiększać lub zmniejszać pole wolności jednostki. Liberałowie mogą utopijnie dążyć do braku państwa lub pragmatycznie do państwa minimum, przypuszczając, że brak państwa nie zapewni nikomu wolności, tylko w praktyce stworzy ustrój niewolniczy bądź feudalny, jednak przyświeca im ten sam cel.
Natomiast w dzisiejszych czasach mamy do czynienia z zalewem wręcz ludzi, którzy nazywają się liberałami, a w rzeczywistości popierają idee i rozwiązania sprzeczne z wolnością jednostki, czasem wręcz karykaturalnie sprzeczne.
Zatem, z całą pewnością nie możesz się nazywać liberałem, jeśli:
-
Jesteś zwolennikiem penalizacji tzw. „mowy nienawiści”. To jest chyba najbardziej drastyczny przykład – kara za opisywaną w literackich dystopiach „myślozbrodnię”. Nie ma zbrodni bez ofiary, a takie prawo to kolektywne wymuszanie jednego schematu myślenia u mas. Całkowite zaprzeczenie liberalizmu.
-
Jesteś zwolennikiem „aborcji na życzenie”. Nauka biologii jest jednoznaczna: człowiek powstaje w momencie zapłodnienia. Mogą się owszem stać z nim po drodze różne rzeczy, nie każde zapłodnienie kończy się w naturalny sposób urodzeniem, ale dokładnie tak samo nie każdy niemowlak dożywa starości. Mamy tutaj do czynienia z naruszeniem podstawowej zasady liberalizmu, czyli „wolność mojej pięści wyznacza granica twojego nosa”. Zabijanie dziecka to odebranie mu życia na rzecz własnej wygody. I kwestia tego, że dziecko przebywa wewnątrz ciała kobiety, co rzekomo miałoby jej dawać prawo decydowania o jego życiu, jest fałszywym argumentem. Fałszywym dlatego, że w przeciwieństwie do niektórych dzikich ludów, my wiemy skąd się biorą dzieci, a więc pojawiają się one tam, gdzie się pojawiają za zgodą i wręcz aktywnym działaniem gospodarza. To tak jakby zabić gości we własnym domu, bo co prawda ich zaprosiliśmy, ale nam się znudzili. W końcu „mój dom – moja twierdza”. Odstępstwem od reguły, gdzie jest miejsce na dyskusję, mogą być sytuacje graniczne, nietypowe: gwałt czy np. zagrożenie życia matki. Ale jeśli popierasz „aborcję na życzenie” jesteś totalitarystą, a nie liberałem.
-
Jesteś zwolennikiem ograniczenia dostępu do broni. Tutaj nieco subtelności i wyjątków, ale co do zasady, wolny człowiek to taki, który ma prawo nosić broń. Wynika to z prawa do obrony własnego życia. Co więcej, uzbrojone społeczeństwo, to takie, z którym władza musi się liczyć i nie może go zniewolić tak łatwo, jak rozbrojone. Wyjątki mogą dotyczyć tego, że abyśmy mogli zachować państwo (i nie mieć pełnej przemocy, a pozbawionej wolności anarchii), musimy mu dać przewagę nad ewentualnymi konkurentami do władzy (np. mafią). Dlatego na ciężką broń bojową: np. myśliwce, artylerię czy broń jądrową niech zachowa monopol państwo. Subtelności mogą wynikać ze zrozumiałej chęci utrudnienia przestępczego użycia broni (dlatego można rozważyć rejestrację broni, choć są też argumenty przeciw niej), czy ograniczenia możliwości jej pozyskania przez osoby nie będące w stanie funkcjonować w pełni świadomie (dzieci, osoby niepoczytalne). Absolutnie antyliberalny jest postulat ograniczania dostępu do broni w imię „bo ktoś może jej użyć do mordowania ludzi”, bo dochodzimy tutaj znowu do paradoksu „myślozbrodni”. Liberalne jest karanie za dokonane zbrodnie, Natomiast „prewencyjne” odbieranie wolności to cecha społeczeństw kolektywno-totalitarnych. Jest to też postulat fałszywy, bo nie ma korelacji między dostępem do broni, a liczbą morderstw. Zazwyczaj ludzie próbujący tego dowieść dokonują świadomie lub nieświadomie oszustwa i pokazują fałszywe korelacje, stosując tzw. „cherry picking”.
-
Uważasz, że w Polsce (i zresztą w większości tzw. świata zachodniego) istnieją jakiekolwiek dyskryminowane grupy społeczne inne niż mężczyźni i w związku z tym domagasz się dla nich jakichś specjalnych praw. W szczególności dotyczy to tzw. „luki płacowej” oraz „dyskryminacji pozytywnej”. Wszyscy ludzie w Polsce mają dokładnie takie same prawa (kodeks karny, cywilny, konstytucja itd.), za wyjątkiem mężczyzn, którzy m.in. mają wyższy „wiek emerytalny” (i to mimo krótszej średniej długości życia) albo wyższe normy pracy, dźwiganych przedmiotów itp. Dyskryminacja mężczyzn ma jednak uzasadnienie społeczne, w skrócie mówiąc, kobiety są potrzebne społeczeństwu, gdyż rodzą dzieci, a to jest ogromne obciążenie. Bez tego społeczeństwo nie przetrwa. Dodatkowo, kobiety znacznie gorzej od mężczyzn nadają się do służby wojskowej (są wyjątki, ale statystycznie mało istotne). Tutaj jest duże pole do dyskusji, następują różnego rodzaju zmiany społeczne, dlatego w polu liberalizmu może się zmieścić zarówno obrona praw mężczyzn, jak i akceptacja obecnego stanu rzeczy. Natomiast „obrona” (w postaci postulatu zmiany prawa) jakichkolwiek innych grup społecznych (np. kobiet, gejów, czarnoskórych) jest w rzeczywistości dążeniem do antywolnościowego uprzywilejowania kogoś. W szczególności przeciwne liberalizmowi jest dążenie do państwowego, prawnego zwalczania naturalnych mechanizmów społecznych, np. tego że wobec jakiejś grupy społecznej inna część lub większość społeczeństwa jest niechętna. To próba kolektywnego, totalitarnego wymuszania jednomyślności, całkowicie przeciwna idei liberalnej. Każdy powinien mieć prawo myśleć, co chce, lubić, brzydzić się, uwielbiać, podziwiać, złorzeczyć komu tylko chce – tak długo, jak nie wyrządza mu faktycznej krzywdy (zepsucie czyjegoś samopoczucia się nie liczy).
-
Uważasz, że każdy ma prawo wymusić na innych określanie go tak, jak mu się podoba. Np., że poczuł się nagle kobietą i teraz wszyscy mają się do niego zwracać żeńskimi zaimkami. Inni ludzie mogą się dopasować do jego życzenia, ale nie muszą – w liberalizmie każdy ma prawo mówić co, chce, jedynym wyjątkiem może być tutaj pomówienie (dotyczące rozpowszechniania fałszywych informacji na czyjś temat, które mogą mu wyrządzić szkodę, np. pozbawić pracy czy klientów).
-
Popierasz istnienie Unii Europejskiej w obecnej formie (czyli takiej mniej więcej od lat 90). Unia Europejska zmieniła się biurokratycznego molocha, który nieustannie produkuje kilometry „czerwonej taśmy”, narzuca różne, często absurdalne przepisy krajom członkowskim, nieustannie zmniejszając pole wolnego działania ich obywatelom. Wolnościowe atuty w postaci otwartych granic dla ludzi i handlu, aparat biurokratyczny UE traktuje jako kartę przetargową w narzucaniu swojej tyranii. W obrębie liberalizmu może mieć miejsce albo dążenie do całkowitego rozwiązania Unii Europejskiej, albo do jej głębokiej reformy, odbiurokratyzowania. Z całą pewnością liberalne nie jest popieranie istnienia jakichkolwiek „dotacji” unijnych, gdyż jest to element czysto socjalistyczny (odbieranie przymusem jednym, by dawać innym), antywolnościowy.
-
Jesteś zwolennikiem zmuszania innych do przyjmowania jakichkolwiek substancji w imię zagrożenia pandemią, podczas której szpitale mają nawet mniej pacjentów niż zwykle. Teoretycznie może wystąpić taki konflikt, w którym mamy na jednej ręce wolność osobistą, a na drugiej ogromne, realne zagrożenie i wówczas trzeba by tę wolność osobistą w pewnym stopniu poświęcić na rzecz ratowania życia. Tylko to musiałoby być naprawdę istotne zagrożenie. Pytanie brzmi, gdzie jest granica istotności zagrożenia. Być może np. średnio 1% lub więcej szansy na to, że kontakt z drugą osobą spowoduje śmierć pierwszej. Można dyskutować. Na pewno jednak nie dotyczy to sytuacji, gdy szansa na to wynosi tysięczne części procenta, a preparat nawet nie daje gwarancji ochrony przed zarażeniem (z czasem okazało się, że w ogóle nie chroni przed tym). W praktyce, żeby liberał dopuścił takiego rodzaju przymus (nawet jeśli to jest wymuszenie okrężne, poprzez szereg zakazów dla „niepokornych”), musiałaby to być epidemia pokroju średniowiecznej dżumy, a i wówczas to nie byłaby wcale jednoznaczna sytuacja. To samo zresztą dotyczy innych zakazów i nakazów, które narzucano w ramach tzw. „lockdownu”, np. zakazu wychodzenia z domu, opuszczania miejscowości czy sprzedawania danych produktów, a także nakazu stosowania maseczek ochronnych, zwłaszcza w sytuacji, gdy doskonale wiedziano, że ich ochrona przed rozpowszechnianiem wirusów jest bliska zeru. Natomiast przymus szczepień jest zdecydowanie najbardziej drastycznie antyliberalny. Dopuszczalne, być może nawet pożądane jest zalecanie przez państwo danych szczepień, reklamowanie ich i tyle. Jeśli wnoszą one więcej dobrego niż złego, rynek je pozytywnie zweryfikuje. W przypadku szczepień dzieci (nie tylko na aktualnie „modną chorobę”), odgórny przymus jest antyliberalnym odbieraniem praw rodzicielskich przez państwo, czyli totalitaryzmem.