Janusz Szymik na sali Sądu Okręgowego w Bielsko-Białej

Molestowanie w kościele. Jest decyzja sądu

Kwotę 400 tysięcy złotych zadośćuczynienia z odsetkami zasądził bielski Sąd Okręgowy od Diecezji Bielsko-Żywieckiej dla Janusza Szymika. Mężczyzna w dzieciństwie był wykorzystywany seksualnie.

W latach 80. Janusz Szymik jako nastolatek przez 5 lat był wykorzystywany seksualnie przez proboszcza parafii w Międzybrodziu Jana W. Zgłosił on sprawę ówczesnemu biskupowi diecezji bielsko-żywieckiej Tadeuszowi Rakoczemu. Biskup nie podjął żadnego działania, ks. W. dalej był proboszczem. W 2012 roku ks. Isakowicz-Zaleski przekazał informację wraz z listem Szymika kard. Stanisławowi Dziwiszowi. W styczniu 2014 roku rządy w diecezji bielskiej przejął biskup Roman Pindel, który spotykał się z Szymikiem. Niemal natychmiast ks. W. został usunięty z parafii i ukarany w procesie karno-administracyjnym.

Podczas ogłaszania werdyktu na sali rozpraw obecny był pokrzywdzony, który wytoczył sprawę diecezji. Domagał się zadośćuczynienia w wysokości 3 mln zł. Na tę kwotę składały się: 1 mln zł za krzywdy będące skutkiem nadużyć seksualnych, jakich dopuścił się wobec niego w latach 80. ks. Jan W., a także 2 mln zł za cierpienia, które powstały wskutek braku reakcji ordynariusza bielsko-żywieckiego bp. Tadeusza Rakoczego na zgłoszone mu nadużycia.

Sędzia Marzena Buszka uzasadniając wyrok powiedziała, że nie ulega wątpliwości, iż Szymik w latach 1984-1989, wówczas małoletni, ,,został wielokrotnie wykorzystany seksualnie przez proboszcza parafii w Międzybrodziu Bialskim”.

,,Wykorzystał on swoją pozycję duchownego, osoby publicznej, mającej autorytet u małoletniego ministranta, który miał do niego wielkie zaufanie” – mówiła

Wskazała jednak, że Szymik powinien szukać sprawiedliwości gdzie indziej. W latach 80. parafia należała do kurii krakowskiej, a diecezja bielsko-żywiecka jeszcze wtedy nie istniała. Zdaniem sądu, Kościół bielsko-żywiecki ponosi natomiast odpowiedzialność za brak reakcji na doniesienia o nadużyciach seksualnych.

Sędzia przywołała opinię biegłych z Akademii Medycznej w Łodzi, z której wynikało, iżbrak reakcji hierarchy doprowadził do wtórnej wiktymizacji Szymika.

,,Oprócz pierwotnego pokrzywdzenia doznał dodatkowej krzywdy i cierpienia. Brak reakcji spowodował powracanie do traumatycznych wspomnień i znaczny uszczerbek na zdrowiu psychicznym” – wskazała

W tym aspekcie sąd przyznał Januszowi Szymikowi zadośćuczynienie w wysokości 400 tys. zł z odsetkami.

Piątkowy wyrok sądu nie jest prawomocny. Strony mogą się odwołać od wyroku do Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Proces toczył się od lutego 2022 roku. Rozprawy odbywały się za zamkniętymi drzwiami.

Janusz Szymik po wyjściu z sali sądowej powiedział, że spodziewał się nieco innego rozstrzygnięcia.

,,Sąd uznał za zasadne wzięcie odpowiedzialności diecezji za zaniechania biskupa Tadeusza Rakoczego, natomiast co do wykorzystywania seksualnego w latach 80. mojej osoby przez ks. Jana W., uznał, że to Archidiecezja Krakowska powinna odpowiedzieć za te czyny. […] Zobaczę, jak do tego podejdziemy; najprawdopodobniej złożę apelację w tym zakresie […] Nie możemy mówić, że W. mnie nie wykorzystywał. Sąd uznał, że takie zdarzenia miały miejsce i doznałem z tego powodu znacznego uszczerbku na zdrowiu. De facto dziś jest najważniejszy dzień w moim życiu. To bardzo ciężkie” – mówił

Janusz Szymik w przeszłości były ministrantem. Po raz pierwszy został skrzywdzony przez ks. Jana W., gdy miał 12 lat. Duchowny w trakcie procesu kanonicznego przyznał się do współżycia z nieletnim. Został za to ukarany. Kongregacja Nauki Wiary nałożyła na niego 10 lat kar kanonicznych. Po odwołaniu się zmieniono wyrok na pięć lat.

pap/interia